Hej Misie! Ledwo dotrwałam do momentu, w którym postawiłam pierwsze znaki w tym poście. Wszelkie rzeczy martwe, które były mi potrzebne do utworzenia Projektu Denko, sprzeciwiły mi się zgodnie, doprowadzając mnie do szału. Ale oto jestem i mam dla Was 33 kosmetyki, które zużyłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Na spółkę z mamą. Będzie więc coś dla cer młodych, ale i tych bardziej dojrzałych. A ponieważ na jednym z kosmetyków będzie #gołababa wchodzicie tu na własną odpowiedzialność… 😉 No to co, to zapraszam? 🙂
W momencie kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że większość zdjęć jest rozmazanych, zawiesił mi się komputer. Musiałam go zrestartować i straciłam pliki, które właśnie obrabiałam. Zabrałam się w międzyczasie do powtórzenia sesji. Patrzę w podgląd aparatu i mówię: „No przecież są ostre!”. A po zgraniu na dysk znowu jakaś mgła zamiast kosmetyków na zdjęciach. Mój 7-letni aparat chyba już nie radzi sobie z kompensacją światła… Później próbowałam edytować grafikę wektorową, którą sobie przygotowałam, a tu klops – po restarcie komputer tak wolno działa, że nie mogę nic otworzyć. Ratunku! Powoli jednak, bardzo powolutku, dobiłam do brzegu. Plecy mi wysiadają od ślęczenia nad komputerem, ale czego się dla Was nie robi! 🙂
Standardowo użyłam oznaczeń znanych powszechnie w blogosferze:
kolorem czerwonym oznaczyłam produkty, których nie polecam i więcej nie kupię
kolorem pomarańczowym oznaczyłam produkty, co do których nie jestem przekonana i nie wiem, czy chciałabym je jeszcze kiedyś kupić
kolorem zielonym oznaczyłam produkty, które Wam polecam i są doskonałe
1. Serum Skin Perfection, L’Oreal
To moje 3. lub 4. opakowanie. Autentycznie widocznie poprawia wygląd cery, łagodzi zaczerwienienia, zmniejsza pory (ale niestety nie drastycznie) i nie zapycha. Nawilża, reguluje wydzielanie sebum i pielęgnuje tak, jak tego oczekuję. Polecam spróbować nawet w przypadku mieszanej cery, bo ładnie ją uspakaja. Kiedyś pisałam o nim tutaj.
2. Serum z kwasami Finish Control, STOP Demodex
To serum z kwasami, które ma redukować przebarwienia i blizny oraz pomóc w usunięciu trądziku grudkowatego. Stosować go najlepiej pod koniec terapii trądzikowej lub na nużycę. Jestem nadal w trakcie opakowania, ale dodałam tu kartonik, żeby już co nie co o nim napisać. Brzydko pachnie – skisłym mlekiem. Jest żelowe, szybko się wchłania, ale pozostawia klejący film. Na początku lekko szczypie, ale w rzeczywistości słabo zdziera naskórek – widzę to po grudkach, które nie znikają z mojej twarzy. Póki co nie polecam.
3. Krem łagodzący z SPF 15 przeciw zaczerwienieniom, Mixa
Kremu używała moja mama. Była z niego bardzo zadowolona, bo łagodził naprawdę zaczerwienienia. Raczej jednak nie pomoże przy czerwonym nosie albo rumieńcach na policzkach, które powstają podczas mrozów. Pachnie jak krem. Sama próbowałam go kilka razy. Dobrze nawilżał, po 1-2 użyciach eliminując suche skórki wokół nosa, a także wygładzał i wchłaniał się do zdrowego matu. Dobry pod makijaż.
4. Multikolagenowy krem regenerujący pod oczy Neocollagen, Dermika
Tu znów mama wykazała się jako testerka. 🙂 Ten krem widocznie rozjaśnia skórę pod oczami i wygładza zmarszczki, zapobiegając ich pogłębianiu. Nie podrażnia oczu. Doskonały pod korektor. Jeden z lepszych kremów pod oczy, jakie mama stosowała, ale przy okazji drogi – kosztuje ok. 60 zł, co w połączeniu z jego brakiem wydajności sprawia, że trzeba czekać na promocję. 🙂
5. Przeciwzmarszczkowy krem na dzień Retinol Q10, Dermika
Mama jest fanką Dermiki. Mówi, że to najlepsza marka oferująca kosmetyki przeciw oznakom starzenia w drogeriach. Ten krem dobrze się wchłaniał i nadawał się pod makijaż. Odpowiednio nawilżał i nie podrażniał. Nie zapychał dojrzałej skóry. Wypychał całkiem dobrze zmarszczki podobnie z resztą jak wszystkie kremy Dermiki stosowane dotychczas przez moją mamę.
6. Serum Anti-Age, SkinBio
Nie uczulało, dobrze nawilżało i bardzo wygładzało skórę. Jest bardzo drogie, ponieważ bazuje na zaawansowanych technologiach, które przy regularnym stosowaniu zapobiegają starzeniu. Zmarszczki się nie pogłębiały, ale Dermika pozostaje na prowadzeniu. 🙂 Niedostępny w Polsce, więc raczej nie będzie dubla.
7. Krem kojąco-wzmaniający do cery naczynkowej, Bioliq
Podobny do Mixy w konsystencji i działaniu, choć wydaje się być nieco lepszy pod względem likwidowania popękanych naczynek. Trzeba go tylko używać regularnie i przez dłuższy czas. Niestety mnie zapychał już po 1-2 użyciach.
8. Serum Moisture, SkinBio
Cudownie i bogato pachnące, lekkie, aczkolwiek treściwe serum, które dość dobrze nawadniało. Idealne pod olejek. Niestety nie jest dostępne w Polsce, więc już po nie nie sięgnę.
9. Maska-krem pod oczy na noc z czereśni japońskiej, Orientana
Totalna beznadzieja. Nic nie robił i szkoda go opisywać. Konstruktywna krytyka… 😀
10. Tonik zwężający pory, Liście manuka, Ziaja
Jak widać wyrzucam niemal pełne opakowanie. Przyjemny jest tu tylko wygląd opakowania i zapach podobny do lizaków o smaku coca-coli. Sam aplikator okropnie się zacinał, a seria Liście Manuka powodowała grudkową wysypkę.
11. Krem mikrozłuszczający na noc, Liście manuka, Ziaja
Również powoduje grudki, szczególnie na czole w moim przypadku.
12. Łagodny płyn micelarny do mycia i demakijażu hipoalergiczny, Cera Sucha, Bielenda Pharm
Nie podrażnia oczu, ale nadaje się bardziej jako nawilżający tonik dla wrażliwej cery niż produkt do demakijażu. Makijaż bowiem zmywa dość słabo. Oczywiście jest tu okropna zatyczka, popularna wśród toników Bielendy, która urywa się przy pierwszej próbie otwarcia… Leciutko klei się po nim twarz, ale uczucie to znika po nałożeniu kremu. Jak dla mnie szału nie ma.
13. Super Power Sleeping Mezo Mask, Aktywna maska nawilżająca, Bielenda
Mnie okropnie zapychała, więc zużyła ją mama. Nie zauważyła efektu WOW ani tym bardziej ukojenia podrażnionej skóry. Zamiast tego drażni zmysły, bo okropnie się klei – aż do rana! Nie polecam.
14. Tonik odmładzający, Super Power Mezo Tonik, Bielenda
Nie wiem, czy odmładza, ale zachowuje się podobnie jak większość toników Bielendy. Niby nawilża, ale bez szału.
15. Pasta do zębów Dental Cream, Himalaya Herbals
Bardzo ostra pasta, która świetnie odświeża oddech i mocno oczyszcza zęby. Łagodzi podrażnienia dziąseł w dużym stopniu. Niestety zawiera SLS i fluor, więc więcej jej nie kupię.
16. Balsam do ust Blistex w tubce
Geniusz, o którym wspominałam i będę wspominać często, ponieważ to balsam do ust nie tylko nawilżający i eliminujący natychmiast suche skórki oraz napięcie ust, ale też lekarstwo. Leczy zajady, pęknięcia po zabiegach dentystycznych i opryszczki. Bije na głowę jakieś tam Carmexy i Tisane.
17. Rosyjska pasta do zębów wzmacniająca szkliwo z ekstraktem z borówki, Pierwoje Resenije
Miętowo-owocowa pasta, która bardzo słabo oczyszcza zęby, ale genialne łagodzi opuchnięte dziąsła w stanach zapalnych. Jest wiele jej rodzajów, więc następnym razem wybiorę jakąś mocno oczyszczającą.
18. Perfumy Down Town Calvin Klein
„Próbki-podróbki” kupione w ciemno. Zapach identyczny z oryginałem, ale niestety nie mój typ. Mydlano-mdlący z kwiatową, irytującą nutą.
19. Antyperspirant w sztyfcie Stress Protect, Nivea
To najlepsza seria antyperspirantów Nivea – Stress Protect. Nie ma może najpiękniejszego zapachu, ale spełnia swoją rolę w ograniczaniu wydzielania potu i brzydkiego zapachu nawet w czasie dużego stresu. Może brudzić ubrania.
20. Perfumy Victoria, Bi-es
Uwielbiam perfumy Bi-es. Te kupiłam przed Świętami w Biedronce, bo pachniały jak pomarańczowo-cynamonowe pierniczki. Święta w butelce jednym słowem. Na mnie jednak układają się tandetnie i mdląco, nieco mnie męczą. Tak czy inaczej używam ich czasami, ale muszę mieć na nie dzień.
21. Luksusowy peeling do dłoni, Argan&Vanilla, Eveline
Przepiękny, mocny zapach perfum, w których zdecydowanie dominuje wanilia. Solidne i ostre drobinki, które doskonale spełniają swoje zadanie – usuwają martwy naskórek, pozostawiając idealnie gładkie dłonie. Brakuje mi tu tylko nawilżenia, jakie powinien ten peeling pozostawiać, bo nie do końca radzi sobie z suchymi skórkami wokół paznokci. Tak czy inaczej to przyjemne uzupełnienie pielęgnacji dłoni.
22. Mydło w płynie figowe, YOPE
Delikatne, niewysuszające, ale też niezbyt mocno nawilżające mydła YOPE. Są naturalne, bardzo gęste i meeega wydajne. Mają cudowne, naturalne zapachy i przepiękne opakowania – pierwsze mydła, których nie przelewam do żadnego ozdobnego pojemnika. Irytuje mnie tylko to, że przez swoją gęstość resztki mydła lubią „utknąć” pod pierścionkami i potem kleją mi się dłonie. 🙂
23. Ajurwedyjska terapia do włosów, Orientana
Cud wśród wszelkich olejków do włosów. Pachnie kokosowo, ale jest to słodko-świeży, a nie mdły kokos. Jak takie ciasteczka kokosowe z cytrusową nutą. A jak działa? O Panie! Nawilża, wygładza, redukuje wszelki puch, niesamowicie nabłyszcza – cudeńko. I to już po jednej nocy olejowania. Stosowana regularnie świetnie odbudowuje włosy. Pojemność niewielka, ale wydajność bardzo duża. Kupiłabym ją nawet za 300 zł. No dobra – wtedy bym jej nie kupiła, ale aktualna cena 25 zł / 100 ml to jak za darmo, kiedy można mieć tak piękne włosy. <3
24. Szampon do włosów Colour Protect, Montibello
Przyjemny, fryzjerski zapach. Dobrze myje. Nie zawiera SLS, co mnie zdziwiło, bo to w końcu profesjonalny produkt stosowany w salonach. Nie wiem, czy chroni kolor, bo stosowałam go na zmianę z szamponem Babydream z Rossmanna, kiedy miałam nużycę. Włosy były po nim ładne, błyszczące i miękkie, ale bez szału. Nie podrażnia ani trochę skóry głowy.
25. Wygładzająca odżywka do włosów, Sylveco
Okropieństwo. Najgorsza odżywka lub w ogóle produkt do włosów, jaki kiedykolwiek miałam. Pachnie żywicą – jeśli ktoś nie wie to taki zapach lasu iglastego połączony z zapachem benzyny. Oblepia włosy i nawet po dokładnym wypłukaniu są okropnie tłuste, aż się kleją. Moja mama również jej nie polubiła.
26. Kredki do brwi Catrice
Klasyk wśród brwi. Mnie niestety one już nie zadowalają i szukam czegoś lepszego. Są zbyt miękkie, przez co już po 1 użyciu muszę je temperować. Poza tym nie są trwałe – na tłustej cerze znikają nieco w ciągu dnia, odsłaniając łyse placki w moich brwiach. A nie daj Boże, jak się dotknę brwi!
27. Pomadka do ust Creamy&Shine, Bell
Bardzo kremowa i masełkowa pomadka o średnim kryciu. Wykończenie błyszczące, wręcz błyszczykowe. Nie mój kolor, nie moja estetyka, ale zapach owocowy jak najbardziej na plus. Największa zaleta to jednak właściwości pielęgnacyjne – moja mama używała jej jako balsamu do ust, tak doskonale nawilża.
28. Tusz do rzęs Spectra Lash, Avon
Użyty tylko kilka razy. Bolały mnie od niego rzęsy – a raczej powieki! Sklejał, odbijał się na powiekach, kruszył się po kilku godzinach… Beznadzieja.
29. Peeling do ciała Breakfast Scrub, seria Smoothie Star, Soap&Glory
Najcudowniejszy peeling do ciała o oryginalnym, słodko-wytrawnym zapachu syropu klonowego. Na mokro peelinguje słabiej niż peeling kawowy, ale na sucho świetnie zdziera naskórek (wręcz może podrażnić np. skórę po goleniu!). Doskonale nawilża, pozostawiając olejkową warstwę. Do tego pięknie wygląda. W takiej cenie nie jest jednak wart zakupu, bo 60 zł za peeling to dla mnie za dużo.
30. Żel peelingujący do mycia ciała, Słodkie Cappucino i Tiramisu, Sweet Secret
Początkowo pięknie pachniał dokładnie tak jak wskazuje nazwa, ale po ok. tygodniu zaczął śmierdzieć plastikiem, szczególnie podczas rozcierania na ciele. Właściwości peelingujące bardzo słabe, to raczej taka forma masażu pod prysznicem. Nie wysuszał skóry, co u mnie zdarza się bardzo rzadko. Tak czy inaczej, nie polecam ze względu na dziwną zmianę zapachu.
31. Masło do ciała karmelowo-cynamonowe, Tutti Frutti, Farmona
Mój cudotwórca, który eliminuje suchą skórę i nieprzyjemne napięcie. Rozpieszcza pięknym, bardzo trwałym zapachem. Przyjemnie się wchłania, pozostawiając delikatny film. Idealne na zimę.
32. Masło do ciała Righteous Butter, seria Original Pink, Soap&Glory
RB aka #gołababa jest z kolei idealne na lato. Ma cudowny, słodki i orzeźwiający zapach, do którego uwielbiam wracać wiosną i latem. Nawilżało całkiem dobrze, podobnie do Tutti Frutti, ale pozostawiało nieprzyjemną, klejącą warstwę. Następnym razem spróbuję z balsamem, może będzie bardziej przyjemny na skórze, bo tego zapachu nie odpuszczę…
33. Balsam do ciała The Daily, seria Mist You Madly, Soap&Glory
Zapach pudrowo-orientalny z kwiatowym podbiciem. Oryginalny i kobiecy. Trwały. Sam balsam nawilża poprawnie, ale nie odżywia. Tu znów lekko klei się skóra po aplikacji. Nie kupię go jednak ze względu na zapach, bo mam perfumy z tej serii, które już mnie okropnie męczą.