Witam Was serdecznie w deszczowy, listopadowy wieczór! 🙂
Tylko winny się tłumaczy, ale ponieważ bardzo Was szanuję, muszę się wytłumaczyć z mojego pozornego lenistwa – nie dodaję tylu postów, ile bym chciała i nie rozwijam ich w odpowiedni sposób, bo nadal mój komputer jest w naprawie. Niestety kupiłam komputer, który stanowi olbrzymią zagadkę dla wszystkich informatyków w mieście. Dlatego dzisiaj znów tylko recenzja, ale za to kosmetyku, który wielu z Was odmieni w przyszłości cerę, twarz, a nawet – ośmielę się stwierdzić – życie. Nie wierzycie? 🙂
Aqua (Water), Mandelic Acid, Lactobionic Acid, Niacinamide, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Hydroxyethylocellulose, Polysorbate 20, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool
Serum zapakowane jest w ofoliowany kartonik, więc mamy pewność, że nikt wcześniej nie grzebał paluchami w kosmetyku. Butelka jest świetnie zrobiona. Masywna i szklana, co może być uznane za wadę, ale co kto lubi 🙂 . Serum aplikujemy za pomocą pipety, która również jest szklana i zakończona gumową ssawką, która umożliwia pobranie idealnej ilości preparatu. Doskonałe opakowanie jak na kwasy przystało. Sama szata graficzna nie zachwyca i nie smuci – nie ma się do czego przyczepić. No, może do tego, że na przezroczystej butelce ciężko jest przeczytać białe literki, nie mówiąc już o zrobieniu wyraźnego zdjęcia. Drobiazg! 🙂
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
Zapach jest delikatny i orzeźwiający, lekko cytrusowy. Na twarzy szybko znika, a już na pewno przykryje go zapach naszego ulubionego kremu. Konsystencja natomiast mogłaby być mniej wodnista (choć zupełnie jak woda nie jest!). Aplikatorem nakładam kropelkę na palca i muszę ją przenieść na twarz, więc potrzebowałabym gęstszej konsystencji, bardziej żelowej niż jest aktualnie, żeby łatwiej mi to wychodziło i nic nie spływało.
[Pin on Pinterest]
Jest to chyba najcudowniejszy kosmetyk do twarzy, jaki kiedykolwiek miałam. Serio! Moja cera jest na co dzień mocno mieszana i dość problematyczna, ale ostatnimi czasy, a dokładniej po lecie, czoło zaczęło się OKROPNIE przetłuszczać i pojawiły się na nim podskórne grudki. Myślałam, że to trądzik grudkowaty, który powstał od nadmiernej ekspozycji skóry na słońce i po ograniczeniu opalania oraz zmianie kosmetyków faktycznie zniknął niemal w całości. A po krótkim czasie znów wrócił i to na dobre… Nie miałam już do tego sił, więc postanowiłam sięgnąć po ciężką artylerię – kwasy. 🙂 Pierwszy tydzień stosowaniu serum upłynął pod znakiem pogorszenia stanu skóry na całej twarzy. Pojawiły się przede wszystkim ropne pryszcze, których na ogół u siebie nie obserwuję. Uznałam to za oczyszczenie skóry i niestrudzenie smarowałam codziennie twarz (pierwsze dwa dni stosowałam je również na dzień, ale zauważyłam, że twarz mi się po nim czerwieni, więc zrezygnowałam z aplikacji na dzień). Po tygodniu grudki z czoła zniknęły w, hmm… ok. 90%. Nic do tej pory ich nie chciało ruszyć, ani żaden krem, ani żel, ani maseczki i napary, nawet zmiana diety. A tutaj po tygodniu taka niespodzianka. Poza pozbyciem się podskórnych pryszczy, zniknęły wszystkie ropne zmiany i nawet wągry z nosa. Twarz stała się niesamowicie gładka w dotyku, ale również patrząc na nią, widać, że jest aksamitna. Po prostu promienieje. Jest jaśniejsza (można niestety zapomnieć o resztkach letniej opalenizny), więc podejrzewam, że dobrze wpłynie również na blizny. Pory zostały zwężone i każda kolejna aplikacja zwęża je coraz bardziej. Nawet pierwsze zmarszczki mimiczne uległy spłyceniu. I na sam koniec kolejny hit – serum ograniczyło wydzielanie sebum do absolutnego minimum. Skóra wydziela tyle serum, ile potrzeba do tworzenia naturalnej bariery. Nie ma już mowy o błyszczeniu. Same cudowności.
Jedyną rzeczą, na którą zwróciłabym uwagę, to kwestia przesuszenia. Należy odpowiednio dobrać żel i krem (nie wiem póki co, czy kosmetyki z tej samej serii zdają egzamin), które nawilżą i przy okazji nie zapchają. Po 2 tygodniach nie zauważyłam żadnego podrażnienia ani suchych skórek. Wtedy zmieniłam żel do mycia twarzy, ponieważ stary mi się skończył. Zakończyło się łuszczeniem skóry i swędzeniem. Pamiętajcie więc o nawilżeniu i nakładajcie na serum krem – choć ja sama na noc często nakładam samo serum. Ostrożnie z kwasami, Dziewczyny! 🙂
Teraz serum stosuje mój Narzeczony, żeby ocenić efektywność serum pod względem wpływu na głębokie blizny potrądzikowe. Zgodził się na opublikowanie efektów, ale dopiero zaczął kurację, więc na relację musicie trochę poczekać. 🙂
[Pin on Pinterest]
27 zł / 30 ml (można go dostać w promocji za 20 zł)
Dostępny na pewno w: Naturze, Hebe. W kilku Rossmannach niestety widziałam wszystkie rodzaje serum Bielendy oprócz wyżej opisanego 🙁
Używałyście już serum Bielendy? Macie doświadczenie z kwasami? Może znacie jakieś inne metody na pozbycie się blizn potrądzikowych?
Zapraszam do śledzenia bloga, ponieważ już niebawem szykuję dla Was świąteczne rozdanie! 🙂