Zielony, paskudnie mizerny flakon w kształcie kryształowego serca, przeraził mnie już na początku tandetnością. Spróbowałam tego zapachu wiele tygodni temu z czystej ciekawości. Po wstępnych recenzjach przeczytanych w internecie, spodziewałam się bólu głowy i mdłości po aplikacji na skórę, więc na wszelki wypadek spryskałam nim tylko papierek w perfumerii. I mimo że nie cierpię zapachu naturalnej wanilii, bo mi zwyczajnie zalatuje kiełbasą, tutaj tworzy intrygującą i otwiera, o dziwo, śliczną całość. Tak zaczyna się moja krótka opowieść o perfumach, które wiele kobiet zdążyło już przekląć. Moi drodzy, przedstawiam Aurę autorstwa Thierry’ego Muglera.
[Pin on Pinterest]
Na początek sprawdźmy, z jakimi nutami mamy do czynienia:
rabarbaru, wanilii, kwiatu pomarańczy oraz drzewnymi
Żadnej specyfikacji, która nuta jest bazową, a która gra pierwsze skrzypce podczas otwarcia. No, to może jeszcze słowo od producenta:
„Aura to orientalno-roślinny zapach, który promieniuje dziką mieszanką botanicznej świeżości i kociej zmysłowości. (…) Zapach witalnej energii, który uwalnia aurę w każdej kobiecie.
Aura rodzi się w symbolicznej butelce w kształcie, który jest uniwersalnym symbolem – serca. Tajemniczy szmaragdowy kolor flakonu jest również kolorem życia, szczęścia, nadziei i intuicji oraz kolorem harmonii pomiędzy ciałem, duszą i emocjami.”
Warto też dodać, że perfumy niedługo wejdą do Polski, natomiast już możecie kupić je m.in. na iperfumy. Ich cena tam to 355 zł / 50 ml, natomiast ja swoją wersję 30 ml kupiłam za 53 euro.
Czy Aura pachnie starszą panią?
Może się tak na początku niektórym kojarzyć trochę geriatrycznie, ale tylko ze względu ten kwiat pomarańczy. Dla mnie tak pachnie elegancja i szyk. I w zasadzie to nie wiem, dlaczego ten zapach jest odbierany jako kontrowersyjny. Moim zdaniem jest, w odróżnieniu od dziwaków Muglera… śliczny. Słodka, bardzo naturalna i prawdziwa wanilia przeplata się ze świeżością kwiatu pomarańczy i drzew. To mi po prostu pachnie świeżym praniem, w którym ktoś roztarł laskę wanilii i rozwiesił te ubrania na mroźnym powietrzu. Trochę brakuje tutaj tego rabarbaru, bo naprawdę nie za bardzo go czuję. Może właśnie dlatego nie odnajduję w nim nut syropu na kaszel, nad którym debatują perfumoholiczki? Czuję coś owocowego, co nadaje kompozycji kwaskowatości, ale w życiu nie powiedziałabym, że to rabarbar.
Kiedy powącha się sama butelkę, otuloną resztkami zapachu, pachnie faktycznie tak, jak napisał producent… zielono, świeżo i botaniczne. Po prostu roślinami. Natomiast kiedy wietrzeje, po ok. 3 godzinach, cała drażniąca wanilia znika i całość pachnie wręcz nieco męsko. Dla mnie to prawdziwe szaleństwo!
[Pin on Pinterest]
Tego się nie spodziewałam…
Ostatecznie więc, mimo że zapach jest w mojej głowie czymś dość powtarzalnym i absolutnie niekontrowersyjnym, czego się nie spodziewałam, czytając pierwsze opinie w internecie, kiedy zaczynam go opisywać, ten obraz się rozmywa i ciężko jest ubrać w słowa doznania zapachowe, jakie serwuje Mugler. Myślę, że osiągnął więc swój cel – kupuję jego tajemnicę. Choć zapachu nie nazwałabym orientalno-świeżym. Bardziej słodko-kwaśno-świeżym. 😀 Możliwe jest, że na właściwy odbiór zapachu nakierowała mnie reklama tych perfum, pobudziła moją wyobraźnię. Sami sprawdźcie:
Czy Aura jest zapachem migrenogennym?
Nie! Zapach nie dusi i nie przytłacza. Mimo początkowej słodyczy jest lekki, świeży i zwiewny. Nadaje się do noszenia wiosną, w chłodny letni wieczór, a także w zimowy dzień. Ewentualnie ta wanilia „zerwana prosto z krzaczka” może niektórych drażnić. Choć dla mnie, przeciwniczki takiej naturalnej wersji wanilii, Aura jest czymś niesamowitym, więc tym bardziej jest to, wydaje mi się, pozycja obowiązkowa na liście miłośników tej nuty.
Póki co sprawdzam jeszcze ich trwałość, ale wydaje mi się, że podobnie jak projekcja jest dość przeciętna i tylko to mnie tutaj zawodzi. Przestaję je czuć po ok. 2-3 godzinach, więc albo są nietrwałe, albo są po prostu moje… 🙂
Oceń książkę po okładce
Na koniec oceniam coś, co ma dla mnie najmniejsze znaczenie, ale nie mogę się oprzeć, żeby nie napisać, że ten falkon jest paskudny. 😀 Pomijając jego oryginalny wygląd, jest okropnie wykonany. Srebrna cześć ma się wrażenie, że za chwile odpadnie. Ale mam nadzieje, ze tak się nie stanie…
Czy Aura pachnie tak jak wygląda? Trochę tak. Jest tu zieloność, jest tu roślinność, czuję egzotyczną dżunglę, a to przecież swojski rabarbar i daleki mu w swojskości kwiat pomarańczy.
[Pin on Pinterest]
Podsumowując…
Dla mnie jest to jeden z najpiękniejszych i najbardziej intrygujących zapachów, jaki kiedykolwiek miałam. Ta świeżość prania, której – patrząc na nuty – tutaj absolutnie nie powinno być, a została stworzona w sposób niewiarygodnie realistyczny, sprawiła, że oszalałam na punkcie Aury, a uwierzcie mi, że na co dzień nosze zwyklaki: LVEB czy Mademoiselle. Kupiłam tylko 30 ml i teraz żałuję!