Masło kakaowe wyparte przez masło cupuacu? Ziaja coś o tym wie

0
1012
Rate this post

Witajcie Kochani! Na zewnątrz zima i chłód, a w mieszkaniu wysuszające ogrzewanie. Pewnie wielu z Was ma niemały problem z przesuszoną skórą. Ziaja wychodzi Wam naprzeciw i oferuje serię kosmetyków z masłem cupuacu – to bliski krewny masła kakaowego. Same owoce cupuacu mają zapach ananasa i czekolady. Czy tak pachnie suchy olejek krystaliczny, który ma odbudowywać naskórek? A może przy okazji spełnia swoje zadanie?

Zanim przejdę do opisu tego śmierdziela, muszę Was poinformować o zmianach w moim życiu, ponieważ traktuję Was jak bliskich i przyjaciół. 🙂 Niecały miesiąc temu wyszłam za mąż. Mając 24 lata, więc można by powiedzieć, że nieco się pospieszyłam, ale wybrałam mężczyznę, jakich w dzisiejszych czasach niewielu, dlatego wcale się sobie nie dziwię… 😀 „Idąc za ciosem” przeprowadziłam się, po półrocznych zawirowaniach, do Amsterdamu i od kilku tygodni jestem w trakcie generalnego remontu mieszkania. Jeśli więc będziecie chciały lub potrzebowały informacji na temat fajnych miejsc tutaj, czy drogerii lub kosmetyków, jestem do Waszej dyspozycji. 🙂

1. Co to właściwie jest?
Na opakowaniu znajdziemy mnóstwo opisów. Seria wydaje mi się nazywać cupuacu, gdyż te litery są na opakowaniu największe. Pod spodem znajduję wymienione składniki: masło karite, olej z orzechów brazylijskich i makadamia. Brzmi obiecująco i nieco egzotycznie. Dalej odczytuję, że mam do czynienia z suchym olejkiem krystalicznym – czym właściwie jest owa „krystaliczność”? Nie wiem, producent tego nie wyjaśnia. Tak czy inaczej widzę tu także przeznaczenie olejku: do twarzy, ciała i włosów. Czyli do wszystkiego. Na sam koniec kolejny dopisek: keratynowa odbudowa naskórka. Ależ enigma!

Co obiecuje producent?
„Codzienne wzmacnianie naskórka skutkuje poprawą nawilżenia, jędrności i elastyczności skóry oraz młodszym i zdrowszym wyglądem już od pierwszego spojrzenia.

DZIAŁANIE
– tworzy na powierzchni skóry i włosów ochronny, satynowy film
– delikatnie natłuszcza i nabłyszcza
– wygładza skórę i włosy
– poprawia elastyczność skóry

lekka konsystencja i wyjątkowe substancje aktywne
cudowny zapach pobudzający zmysły”

2. Opakowanie i cena
Z napisów na opakowaniu wiele nie wynika. Zbyt wiele informacji namieszało mi tylko w głowie, ale zakładam, że będę miała do czynienia po prostu ze zwykłym suchym olejkiem. Pierwsza więc rzecz do wymiany w opakowaniu: zwiększyć minimalizm napisów. Druga: zmniejszyć minimalizm opisu.

Sama butelka jest biała, dość miękka, ale raczej solidnie wykonana. Chociażby patrząc na aplikator – wygodną, niezacinającą się pompkę. Jeśli będziemy jej rozsądnie używać, opakowanie raczej nam się nie zatłuści jak w przypadku niektórych oliwek czy olejków. Generalnie pozostałe kosmetyki tej serii wyglądały bardziej zachęcająco w buteleczkach, kartonikach i słoiczkach rodem z brazylijskich samoopalaczy, ale nie będę narzekać… 😀

Cena to 14,45 zł / 100 ml na stronie producenta. Ja kupiłam olejek stacjonarnie w sklepie zielarskim, ale niestety nie pamiętam ceny. Nie jest najtańszy jak na olejek o niewielkiej pojemności 100 ml.

3. Konsystencja i zapach
Olejek jest wodnisty, lejący się i bezbarwny. Wchłania się raczej powoli i nie jest tak mocno suchy, jak można by się spodziewać. Po ok. 10-15 min pozostawia jednak naprawdę satynową warstwę i wtedy na 90% nie tłuści ubrań (nigdy nie mamy pewności:)).

Konsystencja więc mi odpowiada, gorzej jest z zapachem… Ponoć cała seria pachnie dość ładnie, choć zdania są podzielone. W przypadku tego olejku nie wyobrażam sobie codziennego stosowania właśnie przez tę wręcz odurzającą woń. Mieliście kiedykolwiek olejek eteryczny do podgrzewacza o zapachu cynamonu? Taki, któremu bardzo daleko do znanej przyprawy czy świątecznych pierników? Tak właśnie pachnie ten olejek – sztucznym, bardzo chemicznym cynamonem. W tle wyczuwam równie chemiczny zapach czekolady, może z nutą orzechów? Tak czy inaczej to zapach bardzo słodki i bardzo, bardzo mdlący. Przynajmniej dla mnie, choć wiem, że wielu osobom ten zapach również nie podchodzi i wcale się nie dziwię. Na szczęście mimo swej intensywności utrzymuje się do 30 min i później go raczej nie czuję. Gorzej jest po zaaplikowaniu go na włosy, bo wyczuwam go wtedy dłużej…

4. Skład

Znajdziemy tu następujące substancje aktywne: estry etylowe masła shea (łatwiej „przyswajalne” niż czyste masło shea), olej makadamia, olej z nasion bawełny indyjskiej, skwalen (współtworzy płaszcz lipidowy skóry), olej z orzecha brazylijskiego, witamina A i masło cupuacu. Czyli naprawdę egzotycznie, ale zapowiadające zagrożenie zapchania skóry na to podatnej.

5. Działanie

TWARZ
Na twarz niestety go nie nakładałam, bo moja skóra w tym miejscu nie lubi eksperymentów, dlatego jej ostatnio odpuszczam. Patrząc na zawartość np. oleju makadamia, radzę uważać na możliwość zapychania. Cupuacu w przeciwieństwie do kakaowego ponoć nie zapycha.

CIAŁO
Fajnie natłuszcza skórę, ale dla uzyskania lepszych właściwości nawilżających polecam nałożenie pod spód balsamu nawilżającego. Z resztą sam producent nie obiecuje natychmiastowego nawilżenia – ma się ono poprawić przy regularnym stosowaniu tego produktu, bo dzięki obecności warstwy ochronnej na powierzchni naskórka, woda w skórze jest lepiej zatrzymywana.

Tak czy inaczej świetnie radzi sobie z suchymi skórkami wokół paznokci i nawet bardzo mocno przesuszonymi i popękanymi piętami. Trzeba go tylko regularnie stosować, choć już przy pierwszym użyciu widać i czuć różnicę.

Faktycznie pozostawia satynową warstwę na skórze, przez co wydaje się ona bardzo gładka. Niemal od razu robi się też bardziej elastyczna i jędrna. Olejek nadaje również delikatny blask skórze (ale nie ma żadnych drobinek).

WŁOSY
Nałożony na końce wygładza je, ale w nadmiarze skleja i obciąża, więc tu trzeba być ostrożnym. Eliminuje świetnie puszenie, ale podczas wilgoci czy deszczu raczej nie utrzyma tego efektu.

Jednorazowe olejowanie na noc nie przynosi oszałamiających efektów, ale na pewno włosom nie szkodzi. Regularne olejowanie nie obciąża włosów, stopniowo poprawiając ich kondycję. Dobrze się też wypłukuje. Wydaje mi się jednak, że może dawać efekt „napuszonych” włosów podobnie jak u osób, których włosy nie tolerują oleju kokosowego.

Podsumowanie
Ostatecznie bardzo polubiłam działanie tego olejku. Sama konsystencja – niby treściwa, ale jednak wchłaniająca się do satynowej powłoki, jest zaskakująco odżywcza i przyjemna. Działanie również świetne, szczególnie w przypadku pielęgnacji ciała. Wszystko to niszczy jednak ten zabójczy zapach. Liczę na to, że Ziaja niebawem wyda kolejną serię, w której zawrze podobny olejek, ale o innym, mniej przytłaczającym zapachu…

Znacie inne produkty z tej serii? Z chęcią wypróbowałabym coś, ale obawiam się tego okropnego zapachu. :O A może macie inny ukochany olejek?