Hej Misie Kolorowe!
Palicie woski i świece zapachowe nawet w czasie upałów? Mój Narzeczony zawsze krzyczy: „Nie dość, że gorąco, to jeszcze Ty mi tu świecami grzejesz!”. No i cóż ja mu na to mogę odpowiedzieć? Nie potrafię żyć w bezzapachowym świecie… 🙂 Dlatego na ratunek przyszła mi nowa kolekcja Yankee Candle Q3 2015 – Out of Africa. Seria inspirowana jak sama nazwa wskazuje Afryką – zarówno tą stroną egzotyczną i dziką, jak również ekskluzywną i elegancką, bo takie również ma ten kontynent. Afrykańskie wyspy, tonące w słońcu sawanny, a nawet górskie, ośnieżone szczyty. Czego chcieć więcej w przejściowym okresie między upalnym latem a chłodną jesienią?
Kolekcję możecie zamówić na Goodies.pl pod tym linkiem: KLIK. Jest dostępna w wersji wosków, samplerów oraz wszelkich wielkości świec w tradycyjnych cenach. Oprócz tej serii zamówiłam również dwa woski Kringle Candle, o których niebawem Wam opowiem, pierwszą świecę YC na wypróbowanie oraz szampon Natura Siberica, który jest genialny.
Kolekcja Out of Africa nie powaliła mnie wyglądem. Jedynie Kilimanjaro Stars zdaje się być nieodkrytą tajemnicą Czarnego Lądu, owitą w roziskrzone, chłodne niebo. Wszystkie kolory są faktycznie jesienne: drogocenne złoto, eleganckie bordo, stonowany granat i soczysta pomarańcza. Obrazki na świecach i woskach również mnie nie zachwycają, za to zapachy, mmm… Poczytajcie! 🙂 Ale zanim to zrobicie, przejrzyjcie, jakich obiektów afrykańskich dotyczą te woski…
Źródło: https://www.yankeecandle.co.uk/en/eu/page/coming-soon
Powyżej widzicie afrykańską sawannę na tle Kilimandżaro. Niech nie dziwi nas śnieg w Afryce – w końcu to szczyt wznoszący się na wysokość niemal 6000 m n.p.m. U jego stóp faktycznie znajdziemy niewiele roślin, ale im wyżej, tym więcej lasów i wilgoci…
Źródło
A tak wygląda nocą – i już wiadomo, dlaczego „zwykła górka” stała się inspiracją dla twórców linii zapachowej Yankee Candle:
Źródło: https://www.twanight.org/newTWAN/photos/3002687.jpg
Kolejne miejsce to Egipt. Oczywiście inspiracją musiały być w tym przypadku piramidy. I choć zapach „egipskie piżmo” niewiele ma z nimi wspólnego, pojawiają się one na etykiecie jednego z wosków. Egipskie piżmo to nic innego jak starożytne perfumy, które miały zabijać brzydki zapach ciała. Wśród piramid pewnie na próżno byłoby szukać pięknych kobiet, ukwieconych piżmem, więc troszkę szkoda, że tak nietrafny jest ten obrazek. Tak czy inaczej, można dzięki jednemu z zapachów i odrobinie wyobraźni, przenieść się do świata starożytnych piramid…
Źródło: https://ripsonar.files.wordpress.com/2014/07/piramidy.jpg
Następnie Yankee Candle przenosi nas na typowy obrazek Afryki, tj. na sawannę Serengeti, pełną dzikich zwierząt, a ubogą w roślinność:
Żeby nie umniejszać temu miejscu uroku, odbywamy tam podróż nie w dzień, a podczas zachodu słońca:
Źródło: https://www.flickr.com/photos/david_wilmot/2209913147
Na koniec odkrywamy białą orchideę – coś na wzór naszych storczyków, które niestety nie pachną. YC ukazuje nam to złoto Afryki, kierując uwagę w stronę afrykańskich miast, gdzie ludzie pielęgnują te cudowne kwiaty…
Źródło: https://madagaskar.malala-madagascar.net/bilder-schoen/bild_orchideen.jpg
A teraz, kiedy macie już wyobrażenie o tych magicznych, odległych miejscach, przejdźmy do opisu poszczególnych zapachów. 🙂
Kilimanjaro Stars
„Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Aromat czystego górskiego powietrza splecionego z chłodną nutą mięty i ciepłą paczulą.”
Opowieść o Afryce zacznę od najsłabszego moim zdaniem zapachu z całej linii – Gwiazd Kilimandżaro. O ile wygląd ma najładniejszy, o tyle zapach męskich perfum jest dla mnie nie lada banalną i zbyt oczywistą męką.
Kilimandżaro to góra w Tanzanii, która wyróżnia się na tle sawanny sporą ilością równikowej roślinności, wilgotnymi lasami i wiecznymi śniegami na szczycie. Kompletnie nie pasuje więc do wyobrażeń o suchej, słonecznej Afryce. Zapach ma więc raczej kojarzyć się z wilgotnym, mroźnym, nocnym powietrzem, a co opisze taki klimat lepiej niż męskie, mocne perfumy? Dokładnie taki jest ten zapach – to po prostu męskie perfumy. Zapach, który każdy z nas zna, bo nie jest to wyjątkowa i oryginalna woń, lecz zapach pospolitego, męskiego dezodorantu. Pewnie ktoś z Was rozpozna w nim konkretną firmę perfum, mi się to nie udało. Kilimandżaro jest pozornie rześki, dzięki odrobinie mięty, lecz również słodkawy i ciężki, co z czasem męczy i niestety nie trafia w mój gust. Dla wielbicieli męskich zapachów będzie idealny. Najlepiej nada się do biura i oficjalnych pomieszczeń oraz sklepów z ubraniami męskimi. Intensywność oceniam na 5/5. Sam zapach na 2/5.
Egyptian Musk
„Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Aromat uwodzicielskiego piżma połączonego ze szczyptą wanilii i drzewa cedrowego.”
Kolejny zapach to Egyptian Musk, czyli Egipskie Piżmo. To kolejny „męskawy” smaczek, w którym piżmo i drzewo cedrowe aż musują w nosie. W porównaniu do Kilimandżaro jest słodszy i lżejszy, podobny, kiedy wąchamy wosk, do perfum Cuba. Po rozpaleniu dobija się jakaś bardziej orzeźwiająca nuta, lecz nadal powietrze osładza wanilia. To ładny, delikatny zapach o dość neutralnych akordach. Nie zostanie moim ulubieńcem, ale również nie znienawidzę go. I powiem szczerze, że ten obraz piramid, mimo moich początkowych wątpliwości, naprawdę pasuje do tego zapachu. Od razu widzę siebie w chłodnych ścianach piramidy, trzymającą w dłoniach jakieś egipskie papiery, parujące słodkawą wonią starości, a z zewnątrz dociera do mnie suchy, rozgrzany słońcem wiatr z drobnymi ziarenkami piasku. Egzotyczny, lekko kadzidlany i nieco mydlany egipski wosk dla tych, którzy nie lubią intensywnych zapachów. Nada się do biura, sklepu, salonu, przedpokoju, sypialni, a nawet łazienki. Oceniam go na 3/5.
Serengeti Sunset
„Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Uwodzicielski aromat słodkich owoców, cytrusów, kwiatów lotosu i bursztynu przenoszący nas na afrykańskie Serengeti o zachodzie słońca.”
Sawanna, akacje, rozgrzany piasek obsiany gdzieniegdzcie suchymi kępami trawy, żyrafy, nosorożce, lwy i antylopy… Czy nie to widzimy, myśląc o Afryce? To wszystko znajdziemy na Serengeti – równinie afrykańskiej. Ten zapach ma przenieść nas przed zachód słońca w tym miejscu. Jest zaskakująco soczysty i owocowy. Kwaśny i cytrusowy do bólu. Egzotyczne owoce grają tutaj pierwsze skrzypce, a bursztyn dodaje pikanterii. W życiu bym nie powiązała tak owocowego zapachu z Afryką, choć teraz faktycznie wydaje mi się, że w końcu odległy kontynent, musi kojarzyć się z czymś egzotycznym. Nie dajcie się jednak zwieźć, ponieważ z czasem zapach rozwija się niczym kwiat lotosu, którego nuty znajdziecie w tym wosku. Po kilkudziesięciu minutach czuć BARDZO intensywny zapach orientalnych perfum. Musiałam aż go zgasić, tak mnie męczył i drapał w nosie. Ale w żadnym wypadku nie jest to brzydki zapach, wręcz przeciwnie! Jest aromatyczny, odpowiednio przyprawiony niczym owocowe na deser przygotowane w sposób wytrawny. Nie zrozumiecie, póki nie spróbujecie. To jeden z najbardziej zaskakujących i cudownie rozwijających się zapachów, jakie oferuje nam Yankee Candle. Intensywność oceniam 5/5. Nada się do dużych pomieszczeń. Całościowo zapach oceniam na 4/5.
Madagascan Orchid
„Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Intensywny i intrygujący aromat białej orchidi z Madagaskaru, która kwitnie tylko przez jeden dzień.”
Ostatni zapach Out of Africa to kwiatowy zapach białej orchidei prosto z Madagaskaru. Żadnego Króla Juliana i szalonych pingwinów – tylko kwiaty. 🙂 Czasem zarzucam YC, że robią zbyt wytrawne i niewyważone kwiatowe zapachy, od których boli mnie głowa i mam mdłości. Tu mamy do czynienia z eleganckimi perfumami. O ile dotychczasowe zapachy były naturalne i nieokrzesane, o tyle ten jest wyjęty z gustownego falkona, stojącego na uroczej toaletce dojrzałej kobiety. Jest słodki, głęboki i wytworny. Czuć tu lepką woń nektaru z orchidei, ale też delikatnie gorzkawy zapach liści tego niesamowitego kwiatu. Jeśli orchidea naprawdę tak pachnie, marzę o tym, by ją powąchać i pogłaskać dłonią jej aksamitne płatki. Cud! Mój ulubieniec tej serii o genialnej intensywności, którą oceniam ponownie 5/5. Polecam go do salonów, przedpokojów i sklepów z ubraniami czy salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Ocena końcowa to 5/5.
Out of Africa zachwyca intensywnością i zaskakuje kompozycjami zapachowymi. Poza Kilimanjaro Stars na próżno szukać tu płytkich i nudnych zapachów. Wszystkie pozostałe są rozbudowane, ciężko jest wyróżnić poszczególne nuty i tylko opakowania pozostawiają nieco do życzenia. Jest to kolekcja jesienna i na chłodne wieczory świetnie sprawdzi się, ogrzewając nas otulającymi zapachami, go każdy z nich – mimo że seria określona jest przez producenta jako rześka – jest słodki i przytulny. Każdy, kto lubi „perfumowe” zapachy, będzie zadowolony. Zaopatrzcie się w nie teraz, póki jeszcze są dostępne, bo również w letnie wieczory, będą Wam przypominały o wakacyjnych przygodach. 🙂