Od razu na samym początku chciałabym Was bardzo przeprosić na okropną jakość zdjęć, ale chciałam pokazać też kosmetyki, które kupiła moja mama, a że w domu spędziłam tylko kilka dni i musiałam wracać do Amsterdamu, nie miałam czasu na wyczekiwanie odpowiedniego oświetlenia do sesji. Dlatego skupmy się, proszę, tylko na części merytorycznej – nie mogłam odpuścić sobie tego posta, bo wśród zakupionych produktów są kosmetyki warte polecenia i niemal do każdego dołączam tu króciutką recenzję. Może ktoś z Was jeszcze z tego skorzysta. 🙂
1. Kosmetyki do twarzy: podkłady, korektory, pudry, konturowanie
Kupiłyśmy w sumie trzy podkłady:
L’Oreal Infallible 24H
Maybelline Affinitone
Max Factor Facefinity (3w1: baza, podkład i korektor)
Pierwsze dwa w ciemniejszych odcieniach wybrała moja mama. Z Maybelline nie jest zadowolona, ponieważ warzy się na twarzy i wchodzi w zmarszczki. O wiele bardziej pasuje jej L’Oreal, choć i tak to nie jest to, na co liczyła. Porównuje go do wersji True Match, szczególnie jeśli chodzi o szybkie ścieranie się. To tylko potwierdza moją teorię, że podkłady L’Oreal są nietrwałe. Calusieńki dzień natomiast wytrzymuje podkład Max Factor, który wybrałam ze względu na jeden z najjaśniejszych odcieni w drogerii. Nie brudzi ubrań, pięknie trzyma mat, ale niestety krycie ma mniejsze niż myślałam. Jest ono średnie+, a przecież Facefinity zawiera korektor, który powinien zapewnić co najmniej dobre krycie.
[Pin on Pinterest]
Pod podkład wybrałyśmy dwa rodzaje baz Beauty Primer 360, które są nowościami od AA:
baza redukująca zaczerwienienia
baza matująca + zmniejszająca pory
Obie bazy są silikonowe, ale posiadają długie składy napakowane ciekawymi substancjami aktywnymi. Mi zielona baza nie przypadła do gustu, myślałam, że będzie mocniej kryła, ale u mojej mamy sprawdza się świetnie i praktycznie w 100% w połączeniu z podkładem ukrywa naczynka. Z kolei baza matująca w żadnym stopniu nie zmniejsza widoczności porów. Trzyma za to mat CAŁY DZIEŃ. Skóra w dotyku od 7 do 21 jest praktycznie sucha. Niestety wydaje mi się, że ten produkt przesusza skórę, więc trzeba uważać.
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
Jeśli chodzi o korektory, spróbowałyśmy czterech, których jeszcze nigdy nie miałyśmy okazji testować (poza Wibo):
L’Oreal True Match
Bourjois Radiance Reaveal
Max Factor Mastertouch
Wibo Deluxe Brightener
Żaden z tych korektorów nie jest dla mnie wystarczająco jasny. True Match to czysta żółć, dzięki czemu dość ładnie kryje sińce pod oczami, ale niestety zbiera się w zmarszczkach i przez to, że zastyga, nadaje się bardziej do krycia zaczerwienień i niedoskonałości. W tej kwestii sprawdza się niemal tak dobrze jak Catrice Liquid Camouflage, ale jest lżejszy i nie zapycha. Bourjois natomiast jest bardzo różowy, ma średnie krycie, ale dobrze sprawdza się pod oczami, bo nie zastyga i nie wysusza skóry. Max Factor z kolei to naprawdę świetny korektor, o którym za wiele nie słyszałam, stąd moje zdziwienie. Nałożony pod oczami kryje wszystko w 90%, ale jest niestety dość wysuszający, dlatego lepiej stosować go tylko na niedoskonałości. Niestety najjaśniejszy kolor jest zbyt ciemny. Wibo Deluxe to już kultowy korektor, dobry na co dzień szczególnie dla osób z delikatną lub przesuszoną okolicą wokół oczu.
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
Najbardziej jednak zależało mi na cudownych czekoladkach, które schodziły jak świeże bułeczki. Naprawdę ładnie pachną czekoladą, choć jest to niezbyt intensywny zapach. Puder ryżowy White Chocolate Lovely ładnie rozjaśnia zbyt ciemny podkład i utrwala makijaż, choć testowałam go tylko raz i oddałam mamie (mam już swój ulubiony puder Bell). Brązera Dark Chocolate Lovely jeszcze nie używałam, ale jestem zachwycona jego jasnością, choć na zdjęciach wydawał mi się chłodniejszy.
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
2. OCZY: tusze, eyelinery, brwi
Moja mama wybrała też dla siebie paletkę do konturowania marki Rimmel, którą ja akurat odradzałam na swoim blogu, ale teraz wiem, że niesłusznie. Trio sprawdza się naprawdę doskonale. Ma mocną pigmentację, śliczne kolory odpowiednie dla ciepłej lub neutralnej tonacji skóry i bardzo delikatny rozświetlacz, idealny na co dzień. Do koszyka wpadł jej też puder Bourjois Healty Mix – ja tej marki nie lubię, ale mama jest całkiem zadowolona. Kosmetyk może nie jest mistrzem matowienia, ale jest jedwabisty, nie tworzy maski i przyjemnie pachnie owocami.
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
Teraz kolej na dwa genialne tusze, o których w Internecie głośno od dawna, ale ja nie mogłam przekonać się do tej marki. Jeśli lubicie L’Oreal Volume Million Lashes So Couture, musicie spróbować tańszej jego wersji Lash Sensational. W szafie Maybelline znajdziecie kilka jego rodzajów. Ja wybrałam standardową Lash Multiplying Mascara, a mama opcję z olejkami Luscious w czarnym opakowaniu. Obie dają spektakularny efekt. Rzęsy wyglądają jak po odżywce albo po doklejeniu kępek. Zobaczymy, co będzie jak maskary podeschną, ale póki co wybieram wersję standardową. Żadna z nich nie odbija mi się na powiekach, nareszcie! 🙂
[Pin on Pinterest]
Na koniec dwa eyelinery i kredka do brwi. Polecany L’Oreal Superliner Superstar w pisaku okazał się dla mnie kompletnym niewypałem. Jego czerń jest niezbyt intensywna i w ciągu dnia po prostu znika, odbija się, rozmazuje… Tragedia. Turkusowego eyelinera Miss Sporty jeszcze nie testowałam, ale jeśli lubicie zabawę makijażem, zajrzyjcie do ich szafy, ponieważ mają kilka kolorów do wyboru (podobnie jak Lovely). Kredka do brwi Maybelline Browsatin jak dla mnie bije jakością na głowę kredkę Benefit, ale jest niestety mniej precyzyjna i niewydajna. Posiada idealną konsystencję, ładny, naturalny kolor i wytrzymuje na brwiach cały dzień. Strony pudrowej nie używałam, ponieważ wolę precyzyjnie wyrysowane brwi.
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
[Pin on Pinterest]
I to już wszystko z moich zakupów. A co Wy polecacie spośród kosmetyków do makijażu dostępnych w Rossmannie? Macie tam swoich ulubieńców?