Męczy mnie od kilku dni choroba. Mimo że w moim ciele się kotłuje, a miliony bakterii i wirusów penetrują moje biedne, mało odporne komórki, na zewnątrz nie wyglądam tak źle. Czyja to zasługa? No na pewno nie genów! Od jakiegoś czasu w Internecie krążą opowieści i tworzą się legendy na temat kremu Miracle Cream od Garniera. To krem na noc, który działa jak maska, odmieniając podczas snu cerę nie do poznania. Potrzebujesz tego?
Jakiś czas temu testowałam krem Idealia Vichy na noc. Miał świetne właściwości nawilżające i odżywcze, ale niestety zapychał moje pory, dlatego odstawiłam go. Dlaczego wspominam o Vichy? Ponieważ Miracle od Garniera jest kremem łudząco podobnym do Vichy. Dla mnie jednak nieważne jest, kto od kogo ściągał (dobry byłby ze mnie nauczyciel :D). Ważne są efekty. I tu mówię Wam od razu, że wybieram Garniera.
Co ma robić Miracle?
Generalnie jest to krem przeciwzmarszczkowy, ale nie przywiązywałabym zbytniej wagi do tych słów. Kremy przeciwzmarszczkowe może stosować każdy. Co więc dokładniej ma robić ten krem?
1. Optymalnie nawilżać, ponieważ posiada:
– kwas hialuronowy, który intensywnie nawilża skórę,
– olejek jojoba, który pomaga wzmocnić naturalną barierę ochronną skóry.
2. Nadawać naturalny blask i promienny wygląd, ponieważ posiada:
– LHA (Lipohydroksykwas), który nadaje skórze promienny wygląd,
– ekstrakt z ruszczyka, który znany jest z właściwości pobudzających mikrokrążenie skóry.
3. Zmniejszać oznaki zmęczenia, ponieważ zawiera:
– adenozynę, która pomaga zwalczyć oznaki starzenia się skóry spowodowane zmęczeniem,
– ekstrakt z albicji, który jest niezwykle skutecznym przeciwutleniaczem, zwalczającym oznaki zmęczenia, a także pomaga eliminować ziemistość skóry oraz wygładza nierówności,
– esencjonalny olejek lawandynowy, który jest skoncentrowaną esencją o właściwościach przeciwzmarszczkowych i ułatwiających sen.
Docelowo Miracle to krem na noc, który „daje efekt metamorfozy skóry natychmiast po przebudzeniu i noc po nocy”.
[Pin on Pinterest]
Czy coś go wyróżnia pod względem ideologii?
Inspirowany jest kremami azjatyckimi na noc (a widzicie, wcale nie Vichy! 🙂 ), które nazywane są maseczkami całonocnymi. Czym taka maseczka różni się od kremu na noc?
– zawiera większe stężenie składników aktywnych (tu jest ich aż 7)
– rezultat widać od razu po przebudzeniu
– składniki uwalniają się przez całą noc, oddziałując na naszą skórę
– formuła jest szybkowchłaniająca, więc nie pobrudzi nam poduszki, a twarz nie będzie kleiła się do pościeli.
Wiecie co? Nie za bardzo wierzę w te różnice. Nie wierzę, że to jest maska, a nie krem. Ale niech będzie. Dodatkowe efekty, które obiecuje producent to:
– eliminacja odcisków od poduszki na twarzy (!) – tego się nie spodziewaliście, co? 🙂
– regeneracja skóry w 3 tygodnie.
Zobaczymy!
[Pin on Pinterest]
Jak opakowany jest ten krem?
Jak krem wygląda, każdy widzi. Kartonik nie wyróżniający się niczym na sklepowej półce, a w środku kobaltowy, opalizujący słoiczek. Tu podkreślę, że słoiczek jest okropnej jakości. Aż mnie przeraża ten tandetny, cienki i lekki plastik, bo już dawno nie miałam tak okropnego opakowania, które dopiero co wyjęte z kartonu jest już porysowane. No nic, myślałam, że ja, lubująca się w oryginalnych i uroczych opakowaniach, nie przeżyję tego słoiczka, ale spokojnie. Tak tylko dramatyzuję, dodając emocji na tyle, na ile się je da dodać do posta o kremie. 😀 To jest generalnie jedna diametralna różnica, która pozwala odróżnić Miracle od Vichy. Pewnie dlatego Vichy tyle kosztuje – bo ma piękne opakowanie. :O
Zagłębmy się więc w krem…
Co znajdziemy w środku?
Lekki krem o dość żelowej konsystencji, raczej rzadko spotykanej. Producent określa ją jako „samowygładzającą się” i faktycznie, krem, nieważne jak zniekształcony, wraca do swojej pierwotnej wersji. Przypomina mi nieco ciecz nieniutonowską (obejrzyjcie filmiki na Youtube pod tym hasłem, to zrozumiecie, o co chodzi). Z tego zachowania wynikają pewne właściwości, o których napiszę później.
Na twarzy krem mimo pozornej lekkości okazuje się być całkiem treściwym produktem, który nie wchłania się do zera, a pozostawia odpowiedniej grubości film, zostawiając nas z poczuciem, że krem robi swoje. Konsystencja podobna jak w Vichy, ale tu jest bardziej budyniowata i mniej lejąca. Poza tym Miracle jest lżejszy.
Zapach kremu jest znów mocno inspirowany Vichy. Z tym że Vichy jest bardziej kwiatowy, bliżej mu do zapachu kobiecych perfum. Miracle jest świeższy, więcej tu zielonej herbaty niż jaśminu. Jednakże nuty zapachowe w obu kremach są niemal identyczne. Oba zapachy bardzo mi się podobają, nie mogę im niczego zarzucić. Nie będą raczej męczyły. Nie utrzymują się długo na twarzy.
[Pin on Pinterest]
Jak wygląda skład kremu Miracle?
[Pin on Pinterest]
Wysoko w składzie mamy olejek jojoba. Wysoko niestety też jest alkohol, ale mi to nie przeszkadza. Rozcieram krem w dłoniach, pozwalając ewentualnej „wódeczce” się nieco ulotnić i dopiero nakładam na twarz. Poza tym, jeśli w kosmetyku nie czuć intensywnej woni alkoholu, oznacza to, że znajduje się on tam tylko jako promotor przepuszczania substancji przez naskórek i zwykły rozpuszczalnik, więc nie należy się go obawiać. Troszkę dalej jest adenozyna i albicja. A później długo, długo nic i dopiero reszta substancji aktywnych. Dlatego właśnie nie ufam stwierdzeniu, że ten krem to tak naprawdę maska. Znam wiele innych kremów, które mają więcej substancji aktywnych, a nazywane są nadal kremami.
Czy Miracle nawilża?
Nawilża i choć słyszałam wiele opinii, że jest doskonały nawet dla bardzo suchej skóry, uważam, że to nieprawda. Dla mnie nawilża nadal nieco zbyt słabo, a mam cerę mieszaną, więc co dopiero posiadacze suchej skóry? Buzia jest po nałożeniu kremu możliwie nawilżona i niemożliwie gładka, ale chwila… Czy to nie działanie silikonu? Pozorne odżywienie? Nieładnie, Garnier, nieładnie! Tu wkracza właśnie samowygładzanie konsystencji. To dzięki niej nie tylko w opakowaniu, ale też na twarzy szybko odtwarza bardzo jednolitą i gładką powierzchnię, która daje powierzchowne uczucie wygładzenia. Jednak potwierdzam, że regularne stosowanie naprawdę pomaga nawilżyć lepiej skórę. Nie nawilża jednak natychmiastowo suchych skórek, które odstają na nosie po katarze i nie likwiduje mocnego uczucia napiętej skóry. Wydaje mi się, że Vichy nawilża lepiej, bo jest cięższy.
[Pin on Pinterest]
Czy Miracle nadaje blask skórze i promienny wygląd?
Tu chodzi po prostu o to, że zregenerowana skóra jest nieco jaśniejsza, ponieważ zewnętrzne warstwy, które zapoznały się z opalaniem, zostały usunięte i na wierzch wyszedł świeży, jasny naskórek. Skoro jest nowszy, to cera jest także gładsza, więc światło odbija się od powierzchni dając efekt bardziej zamglonej i promiennej twarzy. Nie do końca jest tak od razu następnego dnia. Tzn. od razu po przebudzeniu skóra jest gładka i naprawdę ładnie wyglądamy, ale po zmyciu i nałożeniu innego kremu efekt znika. Tak czy inaczej regularne stosowanie poprawia generalnie wygląd twarzy.
Czy Miracle usuwa oznaki zmęczenia?
Usuwa i to nawet lepiej niż Vichy. Zmniejsza opuchliznę, ładnie napina skórę i faktycznie wypycha nieco drobne zmarszczki. Wieczorem po nałożeniu krem nie lepi się i pozostaje w takiej formie do rana. Budzimy się z NIESAMOWICIE aksamitną i jędrną buźką. Teraz, kiedy jestem chora, stosuję ten krem i rano nie wyglądam jak zombie. Może to zaleta samowygładzającej się powierzchni i tylko w tym tkwi sekret kremu, ale działa? Działa. Nie działa tylko obietnica, że nie będziemy miały odciśniętej poduszki na twarzy. 🙁
Czy Miracle zapycha?
Nie zapycha ani trochę i to ogromna zaleta, która różni go od Idealia. Nie sprzyja wągrom, grudkom ani ropnym pryszczom. Jest pod tym względem kompletnie neutralny.
[Pin on Pinterest]
Dla kogo jest ten krem?
Dla małych i dużych. 🙂 Ja, 24-latka używam go namiętnie, mimo że jestem posiadaczką mieszanej cery – mocno tłusta strefa T, ale jednocześnie cały naskórek lubi się napinać i łuszczyć z powodu suchot. Używa go i moja mama, która ma parę zmarszczek i jest z niego bardzo zadowolona. Pod spód wystarczy serum typowo liftingujące i zmarszczki naprawdę się zmniejszą. A my, młodsze ciałem, możemy zapobiegać pierwszych oznakom starzenia. 🙂 Dodam jeszcze, że krem nadaje się też pod i na oczy! Nie podrażnia moich wrażliwych oczu. Super. 🙂
Ile kosztuje i gdzie można go kupić?
Kosztuje 35-39 zł / 50 ml. W Rossmannie kupimy go taniej niż np. w Hebe. Najlepiej polować na niego na promocjach, bo kupicie go wtedy poniżej 30 zł. Choć uważam, że nawet za 39 się opłaca. Dostaniecie go też w Superpharmie i generalnie w każdej drogerii, która zaopatruje się na bieżąco w nowości.
[Pin on Pinterest]
Puenta jest więc następująca: różnica widoczna po jednym użyciu jest, ale powierzchowna. Na większe WOW czekamy dłużej. Ale czy to zasługuje na miano nazwy „Miracle”? Wydaje mi się, że nie do końca, bo cud kojarzy mi się z dogłębnym efektem już po 1-2 użyciach (takie produkty istnieją). Mimo to jestem z niego bardzo zadowolona. Dla mnie jest on udoskonalą wersją Vichy Idealia. Choć zapach i opakowanie ma słabsze, działanie jest tu raczej lepsze, głównie ze względu na lekkość i brak zapychania, co sprawia, że krem staje się uniwersalny. Kolejny raz dzięki temu produktowi mamy dowód na to, że KAŻDY drogi kosmetyk da się zastąpić tańszym. I tego się trzymam. 🙂 A Wy?