Seria przeciwtrądzikowa The Body Shop Tea Tree. Pianka i lotion matujący

0
1583
Rate this post

Cześć Misie! Dzisiaj przedstawię Wam dwa produkty antybakteryjne marki The Body Shop z serii Tea Tree, czyli z olejkiem z drzewa herbacianego. Będzie mowa o piance do mycia twarzy oraz lekkim matującym lotionie. Kilka lat temu próbowałam zestawu miniaturek z tej serii i wspominam je dobrze, z tym że mocno wysuszały. Jak będzie teraz? Ile dobrego udało mi się znaleźć w tych dwóch zielonych ludkach, a ilu doszukałam się wad – o tym wszystkim dowiecie się za chwilę. 🙂

Opakowanie
Na wstępie chciałabym zauważyć, że TBS zmieniło opakowania – nie wiem kiedy, bo nie jestem na bieżąco z ich ofertą, ale są to inne naklejki niż wcześniej. Tym samym mogą się różnić ich składy oraz działanie.

Pianka ma bardzo wygodne opakowanie z fajną pompką, która dozuje odpowiednią ilość piany. Niestety nie jest najlepszej jakości, bo pod – co prawda ciężką – ręką mojego męża trochę zapadła się do środka. Ale nadal działa. 🙂 Bardzo fajna do transportu. Może stać pod prysznicem, bo naklejkom na opakowaniu nie straszna woda. Jedyny minus to fakt, że skład znajduje się pod naklejką – trzeba ją oderwać, żeby go zobaczyć. TBS praktykuje takie rozwiązanie w wielu swoich produktach, co mnie denerwuje, bo głupio mi zawsze tak grzebać w testerach.

Krem znajduje się w tradycyjnej tubce. Higieniczna forma, która pozwala szybko nałożyć produkt na twarz.

Konsystencja i zapach
Pianka to po prostu pianka (wow! :D). Aksamitna, delikatna, ale skuteczna. Przy tym wydajna. Natomiast jej zapach jest bardzo ostry. To czysty zapach olejku z drzewa herbacianego, więc jeśli ktoś go nie lubi, nie wytrzyma jej stosowania. Mi ten olejek nigdy zbytnio nie przeszkadzał, ale podczas mycia twarzy tą pianką czasem wręcz mnie mdli. :O To IDEALNY produkt na lato lub dobudzenie się z rana, bo ta woń jest naprawdę odurzająca, energetyzująca, mocno chłodząca i dająca kopa.

Krem pachnie tak samo, ale mniej intensywnie, dzięki czemu aż tak nie przeżywam jego nakładania… 😀 Po ok. 10 minutach nie czujemy już tego zapachu. Konsystencja jest leciutka, żelowa. Wchłania się bardzo szybko. Jest baaardzo wydajny.

 

Nie wiem, czy i Wam TBS kojarzy się z kosmetykami naturalnymi? Kiedy wchodziłam do tego sklepu kilka lat temu po raz pierwszy, byłam przekonana, że nie znajdę w ich składach ani śladu chemii. Okazało się nieco inaczej. Choć nadal TBS ma na pewno lepsze składy niż drogeryjne produkty. Przynajmniej niektóre. 🙂 Bardzo podoba mi się, że pianka nie zawiera SLS. Nie podoba mi się natomiast, że w kremie jest tyle silikonów.

Cena i dostępność
TBS nie ma sklepu online, więc podam ceny w Euro: pianka kosztuje 10 Euro / 150 ml, a krem 10 Euro / 50 ml. Kupiłam je, kiedy obowiązywała promocja 3 za 2 – wraz z nimi wpadł mi do koszyka olejek do demakijażu, o którym pisałam już tutaj.

Opinia
Pianka jest, tak jak już napisałam, bardzo energetyzująca. Nie można się po niej nie dobudzić nawet po najcięższej nocy. Doskonale koi skórę spaloną słońcem. Dość dobrze oczyszcza, ale z makijażem radzi sobie tak w 90% – mogłoby być odrobinkę lepiej. Pod tym względem jest gorsza od pianki Clean&Clear. Nie wysusza skóry. Pozostawia ją miękką, gładką oraz leciutko napiętą. Nie zauważyłam, żeby matowiła moją skórę czy ograniczała wydzielanie sebum. Faktycznie widocznie zmniejsza powstawanie pryszczy. Niestety nie usuwa wągrów, co sprawia, że więcej jej nie kupię.

Kremu używam na dzień. Idealnie nadaje się pod makijaż, bo zawiera dużo silikonów. Sprawdzi więc jeśli macie podkład silikonowy lub jakiś na bazie olejów. Może się na nim natomiast dobrze nie prezentować podkład wodny. Niestety lotion jest odpowiedni tylko dla posiadaczy tłustej lub mieszanej skóry, bo słabo radzi sobie z nawilżeniem. Nie przesusza partii, które są u mnie normalne lub tłuste, ale niestety wokół ust, gdzie często mam suche skórki, wysusza i uwidacznia je. Matuje tak jak każdy inny matujący krem, ale przy regularnym stosowaniu (ok. miesiąca) ograniczył przetłuszczanie mojego czoła o jakieś 20%, więc jestem zadowolona. Działa bardzo dobrze antybakteryjnie. Mimo obecności silikonów nie zapycha, nie powstają po nim grudki ani bolące czy ropne pryszcze. Będę go miała jeszcze długo, długo i być może kiedy mi się skończy, wrócę do niego, bo bardzo podobają mi się te naturalne substancje aktywne, które robią swoje. 🙂

Oba produkty nadają się dla cery wrażliwej i alergicznej. Nie działają zbyt agresywnie i nie podrażniają, co u mnie zdarza się naprawdę często.

[Pin on Pinterest]

A jakie są Wasze ulubione produkty antybakteryjne? Czym aktualnie myjecie twarz i jak się sprawdza? Może znacie też jakieś perełki marki The Body Shop, które powinnam kupić przy następnej okazji? Buziaczki! :*